Krakowskie spotkanie pazylowiczów

From Pazylopedia
Wersja z dnia 10:10, 30 cze 2009 autorstwa Kayra KSL (dyskusja | wkład) (Relacja by "Gorka & Kayra")

Jump to: navigation, search

Krakow.jpg


Fajnie było, prawda?


Relacja boggiego1955

Spotkanie rozpoczęło się na Dworcu Centralnym w Warszawie. W spotkaniu uczestniczyli docent_s wraz z rodziną i boggie1955. Miejscem spotkania był wagon, w którym w trakcie podróży został popełniony grzech nr 1 czyli głośna rozmowa(czytaj wymiana tipów), gdyż przeszkadzała ona w kontemplacji kilku pasażerom. W najciekawszym momencie, kiedy właśnie boggie1955 dowiadywał się jak rozwiązać piekielnie trudną zagadkę ze śliwką i makiem (dla niezorientowanych - zagadka rebus z poziomu zero), jeden ze współpasażerów ośmielił się zwrócić uwagę (sic!). Spotkała go za to zasłużona kara, został on na pół godziny zablokowany w toalecie, z której wydostał go w końcu konduktor wezwany głośnym waleniem w drzwi. Spotkanie było umówione na godzinę 12:00 w podziemiach Krakowa koło młyna wodnego, który się nie kręcił. Punktualnie o 12 wspomniani wyżej uczestnicy znajdowali się w Muzeum Czartoryskich w okolicach obrazu "Dama z łasiczką" zwaną przez niektórych Damą z gronostajem, który jest podobno fretką. W tym samym czasie docierały informacje od jadących autostradą(z def. droga, którą maksymalnie można poruszać się z prędkością początkującego rowerzysty) uczestniczek o planowym spóźnieniu. Ostatecznie, około godziny 13, wszyscy znaleźli się w podziemiach i rozpoczęli knucie.
W tym procederze uczestniczyli:
kowaliska(pisana tradycyjnie z małej litery), Madzia70 wraz z rodziną, Gorka wraz z Gorką-bis (młodsza siostra), Kayra_KSL, viburnum (czyli Dorota), spros, docent_s i boggie1955. Żywiołowej wymianie tipów towarzyszyło tworzenie notatek w specjalnym kalendarzyku Gorki(planowane jest umieszczenie go w Muzeum Pazyla). Oczywiście uczestnicy popełnili grzech nr 2 na co zwróciła uwagę jedna z kelnerek. Dała nam mianowicie tipa do zagadki pod tytułem "Czy jesteśmy sami na sali". Blady strach padł wtedy na uczestników - kto ją wyswobodzi z toalety? Na szczęście ktoś ostrzegł w porę kelnerkę. W trakcie spotkania nastąpiły oględziny skarbu Gaawła i przekazanie go do właśnie utworzonego Muzeum Pazyla. Honorowym Kustoszem Muzeum została jednogłośnie wybrana kowaliska. Po wyczerpaniu puli zapamiętanych tipów i plotek nastąpiła przerwa w spotkaniu. Po przerwie część uczestników zdecydowała się na wieczorny spacer po Kazimierzu. Największą atrakcją okazało się stanie w kolejce po szarość. Jedynie boggie1955 okazywał co chwila zdziwienie, czemu wszyscy stoją 40 min w kolejce, żeby kupić zapiekankę z pucokiem, skoro obok sprzedawano identyczne bez kolejki. Widać boggiemu zaszkodził nadmiar złocistego napoju chłodzącego! Około 23 Gorka, Gorka bis, Kayra_KSL i boggie znaleźli się w hotelu przy kompie (zdaniem niektórych przy kąpie), i rozpoczęli wprowadzanie zapisanych w kalendarzyku Gorki informacji. Po rozwiązaniu kilku typowych zagadek nastąpiła prawdziwa walka z ZAGADKĄ. W walce została użyta specjalna technologia, która powoli wypiera tradycyjny sposób rozwiązywania zagadek polegający na ( hahaha myśleniu). Ta nowatorska taktyka opiera się bowiem na metodzie kopiuj/wklej i polega na otwieraniu kolejnych stron bardziej lub mniej związanych z tematyką zagadki i kopiowaniu wszystkiego co tam się znajduje. Około godziny 3 nad ranem uczestnikom ostatecznie zabrakło sił (ból palców)i nastąpiła przerwa do godziny 9. Kontynuacja spotkania nastąpiła około godziny 11 na Kazimierzu. W trakcie zwiedzania starej synagogi na ul Szerokiej uczestnicy wysłuchali dwóch pieśni w wykonaniu światowej sławy kantora, obejrzeli eksponaty, wpisali werset z Księgi Rodzaju na zwoju i napili się wina. Po zwiedzeniu nastąpiła w pobliskiej restauracji degustacja wątróbek, pierogów i czulentu. Pomimo szybko zbliżającej się pory odjazdu zdecydowano się jeszcze na spacer na Wawel, u stóp którego natknięto się na idealnego kandydata na Moderatora. Po bliskim przyjrzeniu się dało się zauważyć intensywne zianie ogniem. Spotkanie zakończyło się gorącym postanowieniem zorganizowaniem następnego OSP. Wśród propozycji były takie miasta, jak: Łódź, Bydgoszcz, Gdańsk, Kraków Dziękuję za uwagę boggie


Relacja by "Gorka & Kayra"

Zażywszy porannej "kompieli", czyli połączenia GG z łazienką wyruszyłyśmy w jedynym słusznym tego dnia kierunku. Po zsynchronizowaniu pozycji na McDonalds'ie, tylko Gorki na częstochowskim i Kayry na katowickim, ta druga wykorzystała przewagę czasową i pokonała kolejną pazylową zagadkę w dość trudnych warunkach technicznych :) Scałkowane na A4 "pognałyśmy" z zawrotną prędkością "korkową" dalej. Dość szybko pozbyłyśmy się bolidów, bagaży i wreszcie po zgarnięciu MłodszejSiostry (Gorki-bis) udało nam się dotrzeć do miejsca, gdzie w samo południe nad Morskim Okiem dwie miejscowe Dorotki witały strudzonych podróżnych.

W najliczniejszym składzie przybyła silna i zwarta ekipa z Warszawy: Docent +2, Boggie i Madzia + 4. Swą ludzką twarz pokazał również "staruszek" Spros, który ku zaskoczeniu wszystkich zjawił się bez roweru, fajki i co najdziwniejsze bez rogów. Jak przystało na krakowskie spotkanie, zapewniłyśmy sobie prawdziwe wejście smoka. Może nie wypada, ale wspomnimy :), że uświadomione w piątkowy wieczór zagadką 802, postanowiłyśmy przygotować dwa najbardziej znane kowaliskowe atrybuty: obustronny otwieracz do drzwi i zaklęty w szklanej kuli kowaliskus.

Spotkanie przebiegało w iście przyjacielskiej atmosferze. Niektórzy próbowali robić notatki z nielicznych tipów, jakie udało się przemycić w rozmowie, ale nadmiar złocistego płynu wpłynął destrukcyjnie na kształt zapisu. Skutkiem czego jedyne, co udało się odszyfrować po powrocie, to sprosowa przypalanka o szklanej latarni. Zrodziło się też nowe powiedzenie: "być kopniętym pod stołem przez Kowaliską", co oznacza "dostać tip'a" :)

Jednak nie samym słowem człowiek żyje, a Kowaliska tak zachwalała oscypki z żurawiną... Przy okazji konsumpcji pojawiały się różne pomysły na "wyszukane" zagadki w stylu: "z jakiej restauracji pochodzi ten skan menu" albo "ile kosztowała kwaśnica w dniu spotkania". Co poniektórzy porobili odpowiednie fotki, więc chyba można zacząć się bać ;). Czas szybko mijał, aż podjęliśmy bohaterską decyzję opuszczenia lokalu. Grupa uległa rozdocentowaniu. Obie Gorki, Kayra, Boggie i Spros wyruszyli na podbój Kazimierza, gdzie trwał Festiwal Kultury Żydowskiej. Cel był jasny - zdobyć jak najwięcej wiedzy niezbędnej do błyskotliwego pokonywania tematycznych zagadek Boggiego. Utrudzeni i głodni rzuciliśmy się na ... jedyną w okolicy kolejkę po zapiekanki, zgodnie z zasadą, że nie ważne za czym, ważne, że się stoi. Boggie nie mógł wyjść ze zdumienia, jak można stać w ogonku, gdy obok jest tyle innych budek oferujących niemal identyczne menu. Wszyscy jednak wiemy, że "prawie" robi wielką różnicę, a w życiu ważna jest nowa świecka tradycja. Dzięki temu postojowi odkryliśmy, że Kowaliska już używa nowej kuli i szybko nadrabia zaległości na Pazylu. Ale jak zwykle niezawodna, oświeciła nas, co to jest "pucok" ;) Jak pisał Boggie, po rozstaniu ze Sprosem i powrocie do hostelu, kąpy poszły w ruch. Niektóre zagadki okazały się absolutnie nieugięte, mimo ich "taranowania" w trzy połączone mózgi. Widocznie nasz procent napazylowania był zbyt niski, aby pojąć, "co autor miał na myśli" ;)

Po krótkim odpoczynku, kolejny dzień rozpoczął się oczywiście od śniadania na klawiaturze, bowiem Pazyla nadszedł czas :). Pozostali mieszkańcy hostelu posiedli dziwną umiejętność spożywania posiłków przy stole, z dala od włączonego komputera z dostępem do net'u - nam się to wydało niepojęte ;) Niestety, Gorka zarządziła wymarsz. A sami dobrze wiecie, że nie ma nic gorszego, niż oderwać od kąpa Pazylowicza, który jest w zagadkowym transie pomiędzy 3 i 4 podpowiedzią :) Przemieściliśmy się więc na Kazimierz, gdzie na Placu Wolnica nasza pazylowa ekipa ponownie się scałkowała, niestety, już bez Sprosa i jego kija. Dzień zapowiadał się naukowo, niektórzy podczas zwiedzania wypatrzyli nowe tajemnicze materiały na kolejne zagadki. Nabrawszy sił po degustacji tradycyjnych potraw żydowskich, zdecydowaliśmy się przespacerować na Wawel, by podkraść choć trochę czakramowej mocy Kowalisce ;) Po drodze grupa wielokrotnie się rozdocentowywała, aby ostatecznie scałkować się na 2 levelu Wawelu. Sprawdziliśmy jeszcze, czy w Smoczej Jamie nie kryje się Herma, obserwując nas z ukrycia i to miał być koniec naszego miłego dwudniowego spotkania. Ekipa stołeczna oddaliła się w kierunku dworca.

Tymczasem reszta w składzie: Kowaliska, Viburnum, obie Gorki i Kayra, wruszyła na poszukiwanie aut porzuconych gdzieś na Kazimierzu. Jednak zgodnie ze starą zasadą "usiądź przed podróżą", na naszej trasie pojawiła się kolejna knajpa, tym razem ukraińska. I pazylowe biesiadowanie trwało dalej. Niestety, wszystko co miłe, zbyt szybko się kończy. Kierowane rozsądkiem, zdecydowałyśmy się pod wieczór na opuszczenie grodu Kraka. Nie spodziewałyśmy się jednak, że Kowaliska aż tak się zasmuci po naszym wyjeździe. Wszak to jej łzy spowodowały kilka oberwań chmury na A4 i wiele lokalnych podtopień :)